Powrót do Damaszku: Podróż przez wspomnienia i nadzieję

Dwanaście lat. To długi czas, by być z dala od domu, a jednak w pewnym sensie miałem wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Gdy taksówka przekroczyła granicę z Jordanii do Syrii, poczułem, jak osiada we mnie cichy ciężar. Wracałem nie tylko do mojego miasta, ale też do wspomnień, do ulic, które mnie ukształtowały, do twarzy, które zapamiętałem, do melodii życia, które kiedyś musiałem zostawić za sobą.

Spacerując po mojej starej dzielnicy, zobaczyłem dom z dzieciństwa – w swej istocie niezmieniony, choć naznaczony czasem. Mój pokój nadal pachniał książkami i muzyką, jakby czekał na mój powrót. Rodzina przyjęła mnie z ciepłem, które tylko pogłębiła wieloletnia rozłąka, wypełniając pustkę straconych lat w jednej chwili.

A potem był sam Damaszek – wieczne miasto. Jego starożytne mury, nadgryzione czasem, lecz niezłomne, szeptały historie o przetrwaniu. Wędrowałem znajomymi uliczkami Starego Miasta, gdzie modlitwy muezinów nadal splatają się z dźwiękiem kościelnych dzwonów, tworząc ponadczasową symfonię współistnienia. Stałem w miejscach, gdzie kiedyś marzyłem o przyszłości, lecz teraz patrzyłem na nie inaczej – niosąc zarówno ciężar przeszłości, jak i lekkość chwili obecnej.

Najbardziej poruszyli mnie ludzie. W ich oczach widziałem radość mimo trudności, determinację mimo przeciwności. To nie była naiwna nadzieja, ale cicha, niezachwiana wiara – wiara w to, że Damaszek nie umiera. Czułem nową energię, świeżo zdobytą wolność w sposobie, w jaki ludzie mówili, w sposobie, w jaki się poruszali. Droga przed nami nie będzie łatwa. Będą konflikty, spory i trudne rozmowy. Ale wierzę, że wszystko, co nadejdzie, będzie kształtowane przez ludzi, dla ludzi – poprzez dialog, dyplomację i, co najważniejsze, niezależność.

Ta podróż do domu była czymś więcej niż tylko spotkaniem po latach. Była przypomnieniem. Przypomnieniem, że tożsamość nie jest czymś, co zostawiamy za sobą – nosimy ją w sobie, gdziekolwiek jesteśmy. Jest wpleciona w naszą sztukę, w naszą muzykę, w każdy nasz oddech. Dlatego dzielę się z Wami kilkoma kompozycjami, które niosą w sobie Damaszek.

Muzyka, podobnie jak wspomnienia, nie znika. Niesie w sobie esencję miejsca, ludzi i tęsknoty, której same słowa nie potrafią oddać. A gdy opuszczam Damaszek po raz kolejny, zabieram ze sobą nie tylko przeszłość, ale i nadzieję na to, co dopiero nadejdzie.

 

Passacaglia

Bardzo osobista kompozycja, wykonana w 2011 roku w Operze w Damaszku, tuż przed moim wyjazdem do Europy – muzyczny moment zawieszony w czasie, oznaczający zarówno koniec, jak i początek.

 

Damascus Breeze

Utwór napisany na obczyźnie, oddający zapach jaśminu i ciepło nostalgii.

 

Syriac Fantasy

Muzyczny hołd dla bogatego dziedzictwa kulturowego, które nieustannie mnie inspiruje.

 

Memories of a Childhood

Melodia ukształtowana przez śmiech i niewinność dzieciństwa w mojej ojczyźnie.